14 ALBUM WSZECH CZASÓW WEDŁUG MAGAZYNU ROLLING STONE (2012)
Data wydania: 26 września 1969
Produkcja: George Martin
Gatunek: Art pop
Niby „Abbey Road” nie jest ostatnim albumem studyjnym The Beatles, który ukazał światło dzienne, ale w chwili nagrywania go Czwórka z Liverpoolu nie funkcjonowała już jako zespół, tylko jako czterech indywidualistów, którzy wybierali, kto ma jakie partie grać w ich kompozycjach. Nagrywanie płyty odbyło się w atmosferze kłótni i gróźb odejścia (Harrison), ale zaowocowało sukcesem komercyjnym i jednym z największych osiągnięć w dorobku Beatlesów.
Album otwiera „Come Together” – kompozycja, w której każdy wers dotyczy innego muzyka z zespołu. Ma on w sobie to coś – bezbłędna linia basowa, gitarowy riff współgrający z bębnami i zaczepny wokal Johna Lennona tworzą epickie połączenie. Inna kompozycja, która wyszła spod jego pióra to siedmiominutowe „I Want You (She’s So Heavy)”, które czerpie z progresywnego rocka. Nie sposób zapomnieć jego ciężkiego brzmienia, szalonej gry na klawiszach i desperackiego krzyku „heavy”. Inspiracją do powstania utworu była Yoko Ono, żona Lennona, która przesiadywała w studio podczas sesji nagraniowych. Gdyby nie ona, nie powstałoby też mroczne „Because” – ekscentryczna Japonka zagrała na wspak „Sonatę Księżycową” Beethovena. Tutaj wokale Lennona, McCarney’a i Harrisona zostały nałożone na siebie tworząc przy tym wrażenie chóru.
Druga część nieistniejącego już duetu Lennon/McCartney postawiła na połączenie rock’n’rollowego wokalu i pianinowej ballady – tak powstało porywające „Oh! Darling”. Nie mniej ciekawym utworem jest jego „You Never Give Me Your Money”. Zaczyna się tęskną grą na fortepianie, po chwili zamienia w rockowy teatr, a kończy wyliczanką „1,2, 3, 4, 5, 6, 7/all good children go to heaven”). To jedna z moich ulubionych kompozycji Beatlesów. „Maxwell’s Silver Hammer” to komiczna historia o studencie medycyny, który za pomocą młotka zabija swoją dziewczynę, nauczycielkę i sędziego. Sympatyczną piosenkę napisał też spychany na bok Ringo Starr – „Octopus’s Garden”, które mogłoby iść w parze z „Yellow Submarine”. Nie jestem szczególnym entuzjastą humorystycznych piosenek grupy, dlatego przyjmuję te dwa utwory z dystansem. A co z moim cichym ulubieńcem Beatlesem Georgem Harrisonem? Na „Abbey Road” znalazły się jego dwie dobrze przyjęte przeboje. „Here Comes the Sun” urzeka swoim leniwym, sympatycznym brzmieniem (utwór napisano w ogrodzie Erica Claptona), ale to właśnie romantyczne „Something” napisane z myślą o Pattie Boyd, ówczesnej żonie Harrisona, jest największym osiągnięciem muzyka za czasów Wielkiej czwórki – tak romantycznych kompozycji spółka Lennon/McCartney nie napisała nigdy.
Na drugiej stronie albumu znalazł się tzw. „Medley” składający się z ośmiu krótkich piosenek. Znalazło się tu delikatne jak promienie słońca „Sun King” z zestawem hiszpańskich, portugalskich i włoskich słów, które nie tworzą żadnego sensu; opowieść o desperackiej fance McCartney’a, która weszła do jego domu przez okno w łazience („She Came Through the Bathroom Window”), wzbogacona o smyczki i klawisze kołysanka „Golden Slumbers”, czy „Carry the Weight” będący repryzą do „You Never Give Me Your Money”. Kompozycja „The End” zaczyna się w dość imprezowy sposób, . No i to przesłania: „In the end/ the love you take/is equal to the love you make”. Chociaż nowatorski „Medley” składa się w większości z udanych elementów, wolałabym usłyszeć te utwory w pełnych, dłuższych wersjach.
Po dwupłytowym, nafaszerowanym losowymi kompozycjami białym albumie Beatlesi zdecydowali się powrócić do okrojonego i wyselekcjonowanego materiału. „Abbey Road” brzmi poważniej, mało tutaj surrealizmu i kolorów zaprezentowanych na “Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band”, które uważam za największe osiągnięcie Beatlesów. Męczy też druga połowa, szczególnie „Medley” składający się z niespełna dwuminutowych utworów, które nie zostają na długo w pamięci. Nie mniej jednak zespół po raz kolejny zabrał słuchacza w muzyczną podróż, jak czas pokazał, ostatnią.
Besty: „Something”, „I Want You (She’s So Heavy)”, „You Never Give Me Your Money”
COVERINFO Tej okładce można byłoby poświęcić osobny wpis. Wykonana przez Iaina Macmillana fotografia przedstawia Beatlesów na przejściu dla pieszych na Abbey Road, gdzie znajdowało się studio nagraniowe. McCartney idzie z papierosem, który często magicznie znika na nieoficjalnych plakatach, oraz na boso – jakoby sugestia, że rzeczywiście Paul is dead i symbolizuje zwłoki. Na kadr załapało się też trzech dekoratorów, którzy akurat mieli przerwę (po lewej stronie) oraz turysta z Ameryka Paul Cole. „Banda czubków” – miał pomyśleć. – „Nie można chodzić na boso po Londynie”. |
Płyta, w której najbardziej fascynuje mnie okładka i jej późniejsze przeróbki 😀 Gdybym żyła w latach 60. i fascynowała się muzyką, byłabym „team The Rolling Stones” lub „team The Animals”. Beatlesi byli jacyś tacy za grzeczni i za chłopięcy 😀
Nowy wpis na https://the-rockferry.pl/
PolubieniePolubienie
W „I Want You (She’s So Heavy)” jest mało tej chłopięcości z początku lat 60.. 😉
PolubieniePolubienie
Ale mimo wszystko wciąż widzę w nich takich chłopaczków 😀 Mam nadzieję, że kiedyś dorosnę do docenienia ich muzyki.
Nowy wpis na https://the-rockferry.pl/
PolubieniePolubienie
Abbey Road to moja muzyczna alma mater i wizyty w tamtejszych studiach nigdy nie zapomnę, chociaż samo przejście dla pieszych wydało mi się trochę przereklamowane, bo spokojnie przejść się nie dało 😉 Co do płyty, to tak jak do samych Beatlesów, pozwalam sobie na odrobinę dystansu i unikam bałwochwalstwa. Pamiętam za to dokument z nagrywania płyty i fakt, że Yoko Ono ciągle z nimi przesiadywała strasznie mnie denerwował 😉
Pozdrawiam i zapraszam na nowy wpis 🙂
PolubieniePolubienie
Dawno nie słuchałam..
PolubieniePolubienie
Mam podobnie jak Zuza. Szanuję Beatlesów, ale jakoś szczególnie do mnie nie przemawiają. Niemniej „Come Together” i „Here Comes The Sun” zawsze miło posłuchać 🙂
Zapraszam na nowy wpis i pozdrawiam!
PolubieniePolubienie
Mam podobne odczucia co moi poprzednicy. To była muzyka, która robiła wrażenie w tamtych czasach. Dziś gusta muzyczne są już zupełnie inne i ludziom, który wychowali się na obecnych trendach raczej trudno będzie polubić ich muzykę. The Beatles to obecnie ogromny sentyment minionej dekady i legenda.
Pozdrawiam!
https://wmuzyce.wordpress.com/
PolubieniePolubienie