Recenzje

Recenzja #121 Bee Gees – „Spirits Having Flown” (1979)

Data wydania: 5 lutego 1979
Gatunek: Disco, pop

W drugiej połowie lat 70. kiedy trwała epidemia disco bracia Gibb byli na szczycie – wyprodukowany przez nich soundtrack do „Gorączki sobotniej nocy” stał się muzycznym bestsellerem, a oni sami pisali dla innych artystów. Nagrywali też jako grupa – ich piętnasty studyjny album właśnie pochodzi z czasów apogeum muzycznej popularności Maurice’a, Barry’ego i Robina. 

Przynajmniej dwa razy spotkałam się z opinią, jakoby otwierające „Tragedy” jest najlepszą kompozycją w dorobku Bee Gees. Cóż, według mnie to jeden ze słabszych utworów na płycie – potrojone falsety muzyków w refrenie i sam ‘rockowy’ charakter kompozycji nie brzmią wybitnie. Dla kontrastu, zdziwiłam się, że „Living Together” nie było singlem, bo utwór jest bardziej rytmiczny, ale i pełen pretensji wokal Robina Gibba brzmi świetnie. W ucho wpadają też inne, z zamierzenia przeznaczone na parkiet piosenki „Search, Find” czy „Love You Inside Out”. Chociaż nie czuję się przez nie zachęcona do wyjścia na parkiet, to nie można im odmówić przebojowości i wdzięku tamtej ery.

Najmocniejszą stroną albumu są spokojniejsze melodie. Najlepszy kawałek i jedna z moich ulubionych kompozycji grupy, „Spirits (Having Flown)”, urzeka swoją delikatną perkusją, a bardziej podniosły refren ustępuje rozkosznej melodii na flecie. Ten kawałek ma w sobie jakąś magię i lekkość. Sympatią darzę też romantyczne „I’m Satisfied”, z wpadającym w ucho refrenem. Jednak im spokojniejsze są kompozycje, tym są słabsze. W singlu „Too Much Heaven” harmonie braci Gibb są jak miód na uszy… do tego stopnia, że sama kompozycja jest nieco przesłodzona. Na samym dole piramidy mojego gustu znajdują się najnudniejsze piosenki – trącące jazzem„Stop (Think Again)” i krótkie, nie pasujące do reszty „Until” zostawione na sam koniec.

Nie można zarzucić albumowi braku atmosfery lat 70.. Na „Spirits Having Flown” znalazły się przyjemne taneczne kompozycje i przytulane ballady, które idealnie oddają cekinowy klimat tamtych czasów, a pomimo trwającej w najlepsze gorączki disco, płyta czerpie dużo z muzyki soul, r’n’b czy funk. Falsety braci Gibb, chociaż czasem irytują, to mają w sobie urok. „Spirits Having Flown” to udany popowy album z lat 70., który mogę każdemu polecić.
Besty: „Spirits (Having Flown)”, „Living Together”, „I’m Satisfied”
4,5/6

7 myśli w temacie “Recenzja #121 Bee Gees – „Spirits Having Flown” (1979)

  1. Ja tam Bee Geesów bardzo lubię posłuchać od czasu do czasu, zwłaszcza „Tragedy” 😉 Całej płyty jeszcze nie znam, ale po Twojej recenzji to się pewnie niedługo zmieni.
    Zapraszam na nowy wpis i pozdrawiam 🙂

    Polubienie

  2. Pierwszy raz zapoznałem się z ich twórczością przy okazji „Gorączki sobotniej nocy”, którą oglądałem z rodzicami, jako mały szkrab 😉 „Tragedy” też lubię i w ogóle nie przeszkadzają mi ich wokale, bo są częścią czegoś super klasycznego i bardzo dobrze, bo się bardzo wyróżniają od reszty podobnej muzyki z tamtego okresu. Ich późniejsza twórczość, a już szczególnie duet z Barbrą Streisand, w ogóle nie zrobił na mnie wrażenia, bo zdecydowanie wolę Bee Gees w wersji disco 🙂

    Pozdrowienia + zapraszam na nowy wpis 🙂

    Polubienie

  3. Nie no takiego klimatu to już chyba nikt nie tworzy. Za kilka naprawdę świetnych kawałków bardzo ich sobie cenię. Moi rodzice nieustannie mnie edukują, jeśli chodzi o dyskografię Bee Gees, więc chcąc nie chcąc zacząłem ich lubić. Tak jak piszesz – choć bywają irytujący, to ostatecznie przyciągają swoim urokiem.

    Pozdrawiam!

    Polubienie

Dodaj komentarz